Niestety z dalekiej Syberii wrócimy bez punktów.
Lokomotiv – PGE Skra 3:0 (25:18, 25:18, 25:19)
Pomimo problemów bełchatowianie rozpoczęli bez bojaźni i wyszli na prowadzenie 7:5. Gospodarze jednak szybko się przebudzili i to oni zdobyli sześć kolejnych punktów! Niemoc przerwał Romać (11:8), a w następnej akcji Grzegorz Łomacz otworzył grę środkiem i dystans został zmniejszony. Niestety naszemu zespołowi wciąż brakowało siły ognia w zagrywce (bez asów w tej partii), przeciwnie niż rosyjskiemu zespołowi. Grozer szybko przypomniał o swoich umiejętnościach w tym elemencie i zrobiło się 16:11.
Po podwójnej zmianie przez moment to Srećko Lisinac przeszedł na lewy atak i pokazał jak uniwersalnym jest graczem. Niestety w tej partii bełchatowianom nie udało się już zagrozić gospodarzom, którzy wygrali zdecydowanie do 18.
W drugim secie lidera Lokomotiwu wreszcie udało się zatrzymać, uczynił to Bartosz Bednorz. Walki również było więcej, a ze środka częściej dawał o sobie znać Lisinac (10:10). Niestety, kiedy w polu serwisowym znalazł się Savin, wyprowadził Lokomotiw na trzypunktowe prowadzenie. Żółto-czarni walczyli i zbliżyli się do Rosjan na jedno “oczko”, wtedy o czas poprosił Plamen Konstantinov.
Aby doprowadzić do remisu zabrakło regularności w ataku. Zawodnicy z Nowosybirska byli pewniejsi i nawet, kiedy tracili część swojej przewagi, powtórnie potrafili ją odzyskać. Drugą partię wygrali 25:18.
Bełchatowianie przegrywali już 0:2, w sezonie Ligi Mistrzów 2016 udowodnili, że na rosyjskiej ziemi potrafi odwrócić taki wynik. Niestety historia z Kazania tym razem się nie powtórzyła.
Lokomotiw: Smolyar, Savin, Grozer, Eksi, Rodichev, Kurkaev, Martynyuk oraz Golubev
PGE Skra: Lisinac, Kłos, Bednorz, Ebadipour, Romać, Łomacz, Piechocki oraz Penchev, Janusz, Czarnowski
źródło: skra.pl